Film pomimo iż nie trwa zbyt i długo i skupia się na jednym aspekcie, a mianowicie na śmierci Diany, to pokazuje bardzo wiele i co najważniejsze w ciekawy sposób. Warto go zobaczyć chociażby dla rewelacyjnej roli Helen Mirren. Zasłużony Złoty Glob i na 99% ma Oscara. Jej mimika, gesty, ruchy...brak słów.
A film niby ma kategorie dramat, jednak jest w nim masa zabawnych scen i czasem przypomina on raczej dobrze zorbioną komedię niż tego typu film. Co najważniejsze, pokazano prawdziwe oblicze Królowej. Trochę skostaniałe i schowane pod przykrywką jednak istniejące. Bardzo mi się podobała jej reakcja na to gdy usłyszała, że na pogrzebie Diany ma śpiewać Elton John. I tu od razu nasunęło mi się podobieństwo do tego wszystkiego co działo się 2 kwietnia 2005( a dokładniej tego co działo się później). Robienie z czyjeś śmierci możliwości zarobienia większej kasy jest dla mnie nieporozumieniem. I teraz odnosząc to do naszej sytuacji, po co, pytam po co były te marsze pojednania, mecze jednoczące, zdjecia związanych ze sobą szalików konkurujących drużyn...Czy cokolwiek z tego przetrwało do dziś? Ba, czy coś z tego przetrwało na tydzień po pogrzebie? Oj, chyba nic.
I dobrze pokazano mniej więcej to samo w filmie. Owszem, Diana może i była bliska ludziom i kochali ją, jednak aż takie epatowanie emocji dla mnie jest głupie, że aż śmieszne, pod publiczke i zbędne. Każdy to przeżywa na swój sposób. I od razu skreślanie 20 lat rządów Królowej za to, że flagi nie spuścili do połowy to niedorzeczność.
A film mimo wszystko polecam! 8/10